|
26 grudnia 2019 Karl Smallwood
Na malowniczej tajskiej wyspie Koh Sumai, schowany w świątyni Wat Khunaram jest zmumifikowane ciało jednego z najbardziej znanych mnichów Tajlandii - Luang Pho Daeng. Niezwykle dobrze zachowane, ciało Luang Pho Daeng zostało wystawione na wystawę w latach 70. XX wieku i nadal jest tam dzisiaj, praktycznie bez zmian od dnia, w którym umarł, z wybitnym wyjątkiem gigantycznej pary okularów przeciwsłonecznych Ray-Ban, które zostały dodane później. Jak więc jego ciało pozostaje tak naturalnie dobrze zachowane i dlaczego nosi Ray-Bans?
Urodził się kiedyś w 1894 roku na Koh Sumai, Luang Pho Daeng po raz pierwszy został wyświęcony jako buddyjski mnich w latach dwudziestych. Jednak pozostał mnichem tylko przez kilka miesięcy, zanim zdecydował się zrezygnować z pościgu, aby założyć rodzinę i żyć normalnie. Jego krótki czas jako mnicha miał głęboki wpływ na życie Luang Pho Daeng i kierował jego działaniami przez następne dziesięciolecia. Na przykład, podczas II wojny światowej, Pho Daeng, który był finansowo odnoszącym sukcesy biznesmenem w dorosłym życiu, przekazał duże sumy pieniędzy, odzież i lekarstwa tym, którzy są w potrzebie i w inny sposób postawił wysoką wartość na całe życie.
Mniej więcej w tym czasie, w 1944 roku w wieku około 50 lat, on, najwyraźniej przy wsparciu żony i sześciu dorosłych dzieci, postanowił ponownie zostać mnichem.
Po wyświęceniu, Luang Pho Daeng rzucił się do studiowania buddyjskich tekstów i zafascynował się różnymi technikami medytacji, wkrótce stając się mistrzem medytacji, w szczególności medytacji Vipassana, co dosłownie tłumaczy się na „jasne widzenie”.
Jego umiejętności w medytacji były takie, że podobno mógł medytować przez 15 dni w czasie, w którym nie poruszał się ani nie spożywał jedzenia ani picia. Chociaż sam człowiek twierdził, że nie potrzebuje pożywienia podczas maratońskich sesji medytacyjnych, często był ostrzegany przez lekarzy, że wyrządza poważne szkody swojemu ciału poprzez regularne, przedłużone ataki braku płynów lub pożywienia.
Jak można sobie wyobrazić, podczas tych sesji stracił dużo masy ciała poprzez utratę mięśni, tłuszczu i płynów i często był tak osłabiony przez medytację, że potrzebował powrotu do zdrowia poprzez resuscytację płynów i tym podobne, zanim ostatecznie ponownie powrócił do medytacji.
Prawdziwa wielkość szkód, jakie Luang Pho Daeng wyrządził jego ciału podczas medytacji, została w dużej mierze utracona na jego zwolenników dzięki zdecydowanie mnichowemu stoicyzmowi, dzięki któremu był w stanie znieść więdnące skutki silnego odwodnienia i głodu. W rezultacie Luang Pho Daeng stał się czymś w rodzaju celebryty wśród mieszkańców Koh Samui i wielu podróżowało do świątyni Wat Khunaram, aby uczyć się od niego.
Oprócz swoich imponujących zdolności medytacyjnych, Pho Daeng był znany ze ścisłego przestrzegania uproszczonego stylu życia, w normalny dzień jedząc tylko jeden, prosty posiłek i najwyraźniej zawsze jedząc z tej samej miski.
Według mnichów z Wat Khunaram, gdzie Luang Pho Daeng służył jako opat, krótko po swoich 79 urodzinach w 1973 roku, Luang Pho Daeng przewidział własną śmierć i ujawnił, że będzie się zmumifikować, co jest całkowicie możliwe, jeśli rozdzierający i niezwykle czasochłonny proces, który, biorąc pod uwagę czas Jego ostatecznej śmierci, oznaczało, że musiał rozpocząć proces na długo przed tym, jak ogłosił to ogłoszenie.
Przygotowując się do jego oczekiwanego sukcesu, poprosił, aby jego uczniowie zbudowali mu „pionową trumnę” ze szkła, w której jego ciało powinno być wystawione, jeśli udało mu się osiągnąć samoumumifikację. Jego ostatecznym celem było to, aby jego szczątki służyły jako wieczny dowód wiary buddyjskiej w przemijanie ludzkiej egzystencji, gdyby mu się udało.
Niestety dla tych z nas, którzy lubią szczegóły, dokładnie to, jak przygotował się do samoumumifikacji, nigdy nie zostało zapisane przez mnichów z jego świątyni. Jednym ze znanych metod stosowanych przez niektórych typów buddyjskich mnichów był w sumie dziewięcioletni proces, z czego około sześciu mnich byłby żywy.
Mnisi zaczęli od zaprzestania jedzenia jedzenia, z wyjątkiem różnych orzechów i nasion, z pewnymi kontami stwierdzającymi, że wolno im również jeść owoce i jagody. Rozpoczęli również regimentowany program ciężkich ćwiczeń fizycznych, które będą kontynuowane przez ten pierwszy okres, który trwał tysiąc dni.
Przez następne tysiąc dni mnisi ograniczali swoją dietę, jedząc tylko korę i różne korzenie, ponownie z pewnymi kontami stwierdzającymi, że pozwolono im jeść ograniczoną ilość owoców i jagód. Pod koniec tego okresu piliby mikstura zrobiona z soku drzewa Urushi. Sap tego drzewa jest lekko trujący i jest zwykle używany jako naturalny lakier. Spożycie napoju spowodowało, że osoba spożywa go często wymiotowała, dodatkowo ograniczając zdolność organizmu do pozyskiwania składników odżywczych z rzadkiej diety, którą jedli. Byłyby one również szybko stracić płynów ustrojowych z powodu wymiotów. Jako efekt uboczny, ten sok działał również jako środek konserwujący w swoich ciałach.
W końcowym etapie samoumumifikacji ciało mnicha byłoby czymś więcej niż skóra i kości. Jeśli mnich przetrwał do tego momentu, zamknął się w kamiennym grobowcu, który był wystarczająco duży, by mógł się zmieścić, siedząc w pozycji lotosu, która jest pozycją, z której nie ruszyłby się aż do śmierci. Sam grób zawierał rurkę powietrzną, dzięki której mnich mógł żyć przez pewien czas po tym, jak został pochowany. Zawierał również dzwon, który mnich codziennie dzwoni, by ludzie spoza grobu wiedzieli, że wciąż żyje.
W grobowcu mnich siedział w pozycji lotosu i medytował aż do śmierci. Gdy mnich umarł i w ten sposób nie dzwonił codziennie dzwonkiem, rurka oddechowa zostanie usunięta, a grobowiec zapieczętowany na ostatni tysiąc dni rytuału. Pod koniec tego okresu, grobowiec będzie otwarty, aby sprawdzić, czy mnichowi udało się zmumifikować się. Gdyby tak było, zachowane ciało zostałoby wystawione w świątyni. Po pomyślnym zademonstrowaniu panowania nad fizycznym, kapłan również zostałby uznany za Buddę.
Czy jakieś pozory tego, co zrobił Pho Daeng, czy nie, nie wiadomo. Bez względu na to, po zakończeniu przygotowań w nieznanym terminie w 1973 roku, usiadł i medytował na ostatni czas tego konkretnego życia.
Kiedy jego zwolennicy odkryli, że umarł podczas medytacji, pośpiesznie zbudowali wyprostowaną trumnę, o którą prosił i umieścili ciało w środku, by poczekać i sprawdzić, czy się rozpadnie, czy nie. Jeśli się rozłożył, zostawił instrukcje, że jego szczątki mają zostać skremowane. Jeśli tak się nie stało, jak wspomniał, poprosił, żeby je wystawili.
Zgodnie z jego ostatecznymi życzeniami, kiedy jego ciało nie uległo rozkładowi normalnie, został wystawiony na pokaz w Wat Khunaram.
Prawie trzy dekady później, w 2002 r., jego szczątki były nadal w bardzo dobrej kondycji, zachęcając naukowców z Biantropologii do badania zwłok. W trakcie tego procesu, między innymi, wykonali na nim analizy radiograficzne.
Wyniki?
Niesamowite jego narządy, w tym mózg, są nadal niezwykle dobrze zachowane, mniej lub bardziej skurczone z odwodnienia, ale poza tym nadal tam i nienaruszone. Jedną z niewielu części ciała Luang Pho Daeng, które zgniły były jego oczy, które zatopiły się w jego czaszce krótko po jego śmierci.
Stało się to czymś w rodzaju problemu dla mnichów ze świątyni chcących pokazać zwłoki Luang Pho Daeng zgodnie z jego ostatecznymi życzeniami, ponieważ dzieci, które odwiedziły świątynię, były zrozumiałe przerażone jego bezokiejnym obliczaniem, a nie z powodu jego samoumumifikacji.
Po rozważaniu kwestii przez jakiś czas, mnisi świątyni wymyślili raczej nowatorskie rozwiązanie po prostu obejmujące oczodołów Luang Pho Daeng z parą Ray-Bans, które nie tylko maskują oczodołów, ale także sprawiają, że wygląda raczej stylowo.
Luang Pho Daeng od tamtej pory wstrząsnął tym spojrzaniem. W wyniku zarówno jego zadziwiająco dobrze zachowanego stanu, jak i ponadczasowego wyczucia mody, jego dawne ciało stało się najsłynniejszą atrakcją świątyni.
Nawiasem mówiąc, jeszcze jedną interesującą rzeczą badania Biantropology Research Institute odkryte w badaniu ciała było to, że w pewnym momencie Gecko lub Gecko udało się złożyć jaja w oczodołach i czaszce, a także w ustach i gardle...
Mnisi z Wat Khunaram nie mają nic przeciwko odwiedzającym robiącym zdjęcia, a nawet nagrywaniu filmów z ciała Luang Pho Daeng (tak długo, jak robią to z szacunkiem), a świątynia jest wolna dla publiczności, co oznacza, że zdjęcia tej świadomej mody mumii są obfite dla tych, którzy nie mogą wyruszyć w podróż.
Bonus fakt:
Mówiąc o szalonych rzeczach niektórzy mnisi mogą zrobić, niektórzy tybetańscy mnisi mogą kontrolować temperaturę skóry poprzez medytację. Wykazano, że są w stanie podnieść temperaturę skóry mierzoną od palców i palców aż 17 stopni Celsjusza, utrzymując temperaturę rdzenia w normie.
Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda, prowadzeni przez Herberta Bensona, byli po raz pierwszy w stanie studiować tych mnichów dzięki Dalajlamie, który odwiedził Harvard w 1979 roku, i zgodził się pomóc im skontaktować się i przekonać mnichów, aby mogli być badani. Po serii wizyt w odległych klasztorach w Górach Himalajskich w latach 80. XX wieku.
Nie tylko odkryli, że mnisi mogą podnieść temperaturę powierzchni, utrzymując temperaturę rdzenia w normie, ale także znaleźli grupę w Sikkim w Indiach, która może obniżyć ich metabolizm o 64 procent. Dla perspektywy, jak niezwykłe jest to, kiedy śpisz, metabolizm spada tylko 10-15 procent.
Naukowcy mieli również szansę udokumentować mnichów spędzających noc na skalistym półce w Himalajach. Mnisi byli ubrani w proste wełniane szaty bez dodatkowej izolacji i spali na zimnych skałach oddzielonych od siebie. Wysokość wynosiła 15 000 stóp, a temperatura osiągnęła zero stopni Fahrenheita (-18 Celsjusza), kiedy spali, najwyraźniej wygodnie, przez noc. Mając tyle izolacji, ile mieli na sobie i leżąc na zimnej skale, oddzielonym od siebie, to powinno było zabić mnichów. Ale wszystko było w porządku, a kamery nawet nie złapały ich drżących. Kiedy się obudzili, poszli spokojnie z powrotem do swojego klasztoru, nie zauważając wcale zimna, w przeciwieństwie do naukowców i ekipy kamer, którzy do rana byli zapakowani i zamarznięli.
Nie wiadomo jeszcze, jak mnisi udają się to zrobić, ale skanowanie rezonansu magnetycznego mózgów mnichów podczas medytacji wykazały, cytując, „wyraźne różnice w przepływie krwi do całego mózgu”, wyjaśnia Benson. „W tym samym czasie niektóre obszary mózgu stały się bardziej aktywne, szczególnie te, które kontrolują uwagę i funkcje autonomiczne, takie jak ciśnienie krwi i metabolizm.”
Naturalnie niektórzy zauważyli, że zdolność do utrzymania siebie w ekstremalnie niskiej temperaturze i niskiej zawartości tlenu poprzez podniesienie temperatury skóry i drastyczne obniżenie metabolizmu byłaby szczególnie przydatna podczas długich misji kosmicznych...